Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gdyby spieszył się, z zaciekawieniem i uśmiechem rozglądając się po sali.
Wskazano mu miejsce przed trybunałem. Podszedł i stanął.
— Imię? — zapytał sędzia śledczy.
— Paweł — odpowiedział ksiądz.
— Nazwisko?
— Birnik!
— Pochodzenie? — dopytywał bolszewik.
— Z rodziny wieśniaczej — odpowiedział podsądny.
— Wiek?
— 27 lat.
— Zawód?
— Nie mam żadnego zawodu... — podniósł ramiona ksiądz.
Sędziowie spojrzeli na kapłana ze zdziwieniem. Sędzia śledczy milczał, nie wiedząc, co ma czynić. Nareszcie, żołnierz, który był prezesem trybunału, przyszedł z pomocą.
— Czem się zajmujecie? — zapytał.
— Jestem kapłanem katolickim, wikarym kościoła w Homlu! — odpowiedział natychmiast ksiądz.
— No, to przecież jest waszym zawodem! — wykrzyknął sędzia śledczy.