Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dach i o życiu spokojnem w tych dniach walki o byt kraju.
Wszystkie myśli były przy ojczyźnie, która zmagała się z wrogiem o swoją wolność i istnienie. Nawet wtedy, gdy śmierć już zaglądała w oczy i gdy odczuwano jej zimne, nielitościwe tchnienie.
Tak było i z Czesławem Filarskim, gdy, chory na zapalenie płuc i szkarlatynę, przywieziony z frontu 28 sierpnia, cicho, bez skargi umierał na łożu szpitalnem, szepcząc słabnącemi już ustami, z ostatnim błyskiem w gasnących źrenicach:
— Umieram, ale to — nic! Warszawę obroniliśmy!