Strona:F. Antoni Ossendowski - Najwyższy lot.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pewnego razu opowiadał Miller jakąś scenę z powieści „Ogniem i Mieczem“, gdy naraz wszedł bardzo srogi, rudy jak płomień major, którego żołnierze bali się i niebardzo lubili.
Podporucznik zakomenderował:
— Wstać!
A gdy surowy major pozwolił wszystkim usiąść i, oparłszy głowę na ręku, przygotował się do słuchania, Miller ciągnął dalej:
— Książę więc posłał na pierwszy ogień pułkownika Wierszułła. A był on taki rudy, jak ogień, tak nasz major, a, jak każdy rudy, odważny bardzo... kołnierze, jak jeden mąż, zwrócili uśmiechnięte, ale jednocześnie nieco strwożone twarze w stronę majora, a ten zupełnie niespodziewanie parsknął śmiechem i huknął:
— Hej, żebyśmy mogli tak wojować, jak wtedy wojowali, tobym i ja na podjazdy i harce chodził! Dobre to były czasy, chłopcy, oj, dobre! Ale i my pohulamy jeszcze!
Rozjaśniły się twarze żołnierskie i zniknął bez śladu na zawsze lęk i niechęć do surowego majora. Żołnierze, salutując go przy spotkaniu, radośnie i śmiało uśmiechali się do niego, jak do dawnego znajomego, bo już teraz przezwisko „Wierszułł“ po-