Strona:F. Antoni Ossendowski - Karpaty i Podkarpacie.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pod Skolem i pod Bolechowem. Dęby i graby rosną jeszcze u podnóża gór; tam i ówdzie podnoszą potężne konary pojedyńcze, rozrosłe bujnie jawory i jesiony. W lasach górnego pasa panują świerki, jodły i buki, chociaż nieraz się zdarza, że wszystko zagarnia buk, dochodzący aż na skraj połonin trawiastych, aczkolwiek karłowacieje na tej wysokości, cherleje i poziomu 1000 m prawie nigdy nie przekracza. W puszczach bieszczadzkich znaleźć można większe i mniejsze skupienia sosny — obcej zresztą tym górom i sztucznie zapewne tu zaaklimatyzowanej.
Połoniny ciągną się ku wschodowi po grani głównego grzbietu i innych pasm, sięgających powyżej górnej granicy lasów, od Solinki, gdzie cieszą wzrok niebywale jaskrawą zielenią połoniny Wetlińska i Caryńska. Przypominają one raczej hale tatrzańskie, jak swym krajobrazem i florą, tak też i trybem życia pasterskiego, chociaż nie ujrzy tam turysta gąszczu kosodrzewiny, którą zastępuje tu trzymający się łożysk potoków bojkowski „lelycz“, czyli olsza zielona, nie wyższa ponad trzy metry. Wyrasta tam wierzba, wiciokrzew czarny, karłowaty jałowiec, bez koralowy, borówki czarne i czerwone. W zależności od składu i żyzności gleby różne trawy i zioła okrywają połoniny bieszczadzkie. Runi się tam tomka wonna, mietelnica biała, śmiałek, drzączka, wyklina,