Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Katarzyny z Potockich Kossakowskiej, która musiała szukać „kąta przezpiecznego“ aż na Wołoszczyźnie, bo ziemia pokucka istotnie paliła wonczas stopy patrjotom.


W zieleni sadów toną domki Kosowa,...

Paliła ona w różne doby i w Kołomyi też, w tem dużem mieście, co, mając się za stolicę całego Pokucia i Huculszczyzny, formułę prawną swawolnego i zgiełkliwego wieku siedemnastego stosowało ostro do opryszków sławnych i zwykłych nicponiów, pomna, iż... „fur, latro, incendiarius, viarum depopulator et praedo ubique capiatur et deteneatur“. Toteż od Tatarów, którzy niemal corocznie zagony swoje spoza Dniestru zapuszczali, przejąwszy sposoby okrutne, władza grodzka rękami pachołków miejskich, owych „smolaków z sekwestru“, chwytała wszelkich „contemptores legum divinarum et humanarum“ i „w katowniach popytawszy, wieszała, ćwiartowała i na dybie łamała“. W lochach sądu grodzkiego upływały ostatnie, straszne dni „czarownic“, które jeszcze w w. XVIII-ym wyprowadzano niekiedy na stos i palono bez miłosierdzia, albowiem „życiu i duszy chrześcijańskiej szkodowały ciężko“.
Pyszniła się okrutnie Kołomyja, że ją podobno rzymscy kronikarze uwiecznili, a w każdym już razie starodawny kniaź halicki — Koloman często tu i chętnie przebywał. Niech tam myśli Kołomyja,