Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ROZDZIAŁ DRUGI
„JAKAŻ TOTA POŁONYNKA NA WESNI WESEŁA“

Na wysokich szczytach jeszcze śnieg połyskuje, lecz ściemniał już; szerokie wyrwy i głębokie żleby poszczerbiły jego nawierzchnię białą. Jeszcze dzień lub dwa, a ciepłe podmuchy z południa zmuszą jego skrzepłą nad ranem skorupę do rozsypania się w dzwonne igły lodowe, co opadają, topnieją i szybko w ziemię wsiąkają. Już warczą i bulgocą wybiegające spod śniegu ruczaje. Prełuczny, Srybnik, Hostowiec i inne potoki koryta swoje wypełniły wodą