Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z nich doszedł do znacznego bogactwa, piastował godność wójtowską i zmarł spokojnie w swojej grażdzie gazdowskiej, otoczony szacunkiem, dumą sąsiadów i potomków, bo zbójnictwo w pojęciu Hucuła jest godnem męża rzemiosłem.
A jednak, mimo wszystko, na wierchowinie, od ostatnich uskoków Beskidów zielonych do połonin, gdzie oko juhasów sięga ponoć Alp Transylwańskich, trwa wiecznie żywa i świeża legenda o Doboszu i ta pieśń o nim, której pominąć nie miał serca bogobojny ksiądz Sofron Witwicki w swem „Rysie historycznym o Hucułach“, wydanym w r. 1873:
— Hej, chłopci mołodci, nuż w ruki toporci! jak swysnu — zbihnit sia wsi! Rozłożyt’-no watru, zahrajte w trembitu, horiłki nalejte myni.
Czemże zdobył Dobosz serca i pamięć gazdów, watahów i juhasów, mołodyć wabiących, dziewuch roześmianych i starych wiedźm na przypiecku, sykmanyczów po lasach i orylów na załomach Czeremoszów, wyglądających mielizn i progów zdradliwych? Dobosz, sławny Ołeksa, jakim tworzy go legenda, był wcieleniem wszystkich dum i umiłowań ludu, rozumiał pogwar puszcz, wycie wichru i łomot „hodyny“ po połoninach, pił życia czar, niby z „ciurkała“ wodę źródlaną; złoto, zdobyte krwią na radość przetapiał; stał się „gazdą Wierchowiny“ — od kresu jej i do kresu i ziemi jej powierzył skarby nieprzeliczone, aby je oddała temu, kto tak wykocha Czarnohorę, jak umiłowało jego serce ostatnią w życiu lubaskę — hardą i mściwą. Dla przyjaciół wierny i szczery, dla wrogów —