Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

okien, szczytów, ikonostasów, obrazów, świeczników i każdego sprzętu, z drzewa,
Kapliczka
żelaza i miedzi sporządzonego, — wszystko to zająć może poczesne miejsce w muzeach najwybredniejszych i tu istotnie powstaje już muzeum huculskie. Osobno stojące dzwonnice przy cerkwiach o półkulistych framugach i spadzistych dachach gontowych; kapliczki, uwieńczone rzeźbioną „Męką Pańską“, krzyże przydrożne i stojące przy cerkwiach z umęczoną bezmiernie figurą Ukrzyżowanego, posążkami Bogarodzicy, apostołów, świętych Pańskich i aniołów; worynie, ciągnące się dokoła „posedków“, koszer i „carynek“, czyli łąk, pozostawionych na sianożęcie, zielone, łagodne zbocza gór, przecięte ciemnemi pasmami młodego lasu, w zimie — miękkie, faliste kopuły i płaszczyzny śnieżne, nad któremi na widnokręgu wyrasta potężny grzbiet Czarnohory — to zaśnieżony i bijący w oczy blaskiem, co zmusza oczy mrużyć, to granatowy, fjoletowy i czarny od borów, na spychy jego wbiegających — takie jest Żabie, stolica huculska!
Stąd to, niby sieć pajęcza, rozpostarły się na wszystkie strony, niezliczone, krzyżujące się ze sobą szlaki turystyczne i te, gdzie narciarze po ponowie tną pierwszy ślad biały! Tam też z tej „kotliny pomiędzy siedmiu górami“ ciągną się płaje starodawne, „płaiczki“ i „trapasze“ — wąskie, karkołomne percie owcze. Przez góry, gdzie bory ciemne do samych szczytów, niby fale zielone, doplusnęły zwycięsko, przez lasy bukowe po reglach, przez polany i nawet pomiędzy drobnemi kwadratami pól i ogrodów warzywnych, gdzie kłosi się żyto, jęczmień i zielenią się ziemniaki, — dotrzeć można wszędzie — do pół-