Strona:F. A. Ossendowski - Zagończyk.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie wziąłbym go ze sobą, gdyby nawet wojna wypadła...
Ojciec westchnął i, w kapocie poszperawszy, pismo z pieczęcią wiszącą synowi podał.
Pan Andrzej czytał, a twarz mu coraz bardziej bladła, usta drżeć zaczęły, wargi skurczyły się straszliwie i odsłoniły białe, mocne zęby.
Albowiem odczytał młody rotmistrz list przypowiedni królewski i pismo odręczne wojewody łęczyckiego, nakazującego junakowi bez zwłoki gnać do ziemi piotrkowskiej, ludzi pozbierać, ile się da, aby tylko pewnych i bitnych, poczem do wielkiego hetmana koronnego nad Dniestr pośpieszyć.
Wojewoda pisał:
— Nie znajdziesz ninie wiernych synów ojczyzny, jej dobro przed swojem szczęściem stawiających. Sejm i senat przed królem i jego zakusami na Szwecję skaczą, niczem piesek italski, panowie-szlachta naszą złotą wolność contra patriam zwrócili i, veto na wszystko zakładając, tem się od zaciągu i wojny odgradzają. Pessima tempora nastąpiły, i ino na takich, jak ty, synku, ojczyzna polegać śmiele może. Przeto do serca rycerskiego przemawiam i do sumienia acz młodego, lecz experimentissimi et illustrissimi wojownika odwołuję się usilnie. Periculum in mora, hostes enim ante portas Poloniae sunt, synku najmilejszy, najwierniejszy! Pośpieszaj i czyń, co sumienie i amor patriae nakazuje! Ino pamiętaj — abiecta cunctatione!
Do tego pisma odręcznego, wojewoda załączył list przypowiedni z podpisem króla Zygmunta III.
Przeczytawszy wszystko, rotmistrz pozostał nieru-