Strona:F. A. Ossendowski - W polskiej dżungli.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w domu, psy uwiążcie na łańcuchy, by nie pogryzł ich wilk! Bywajcie zdrowi!
Posterunkowy odjechał, a gospodarze zaczęli omawiać jutrzejszą obławę i skarżyć się, że nikt nie ma broni palnej.
— Z kijem, widłami i siekierą niesporo nam będzie, sąsiedzi, na wściekłego wilka iść! — mruczeli do siebie wieśniacy, ale Siwczuk twardym głosem powiedział:
— Sporo czy niesporo, ale pójdziemy! Ledwie brzeszczyć pocznie, zwołam wszystkich i wyruszymy dwiema partjami. Jedną ja poprowadzę od kanału Białojezierskiego, Wasyl — drugą, od uroczyska Hał...
Młody Poleszuk, pożegnawszy sąsiadów, powrócił do domu, gdzie chłopcy oczekiwali jego przybycia, aby powiadomić go o swojem postanowieniu.
— To — dobrze! — ucieszył się Siwczuk. — Będziemy mieć choć jedną strzelbę!