Strona:F. A. Ossendowski - W polskiej dżungli.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Drugi — to leśniczy, który powinien postąpić według prawa i ukarać kłusownika za upolowanego bobra... Prawo jest prawem, ale prawem w wielu wypadkach rządzi serce... Takie było zawsze i takiem pozostanie prawo polskie! Dlatego — to w Polsce wszystkim żyło się dobrze, a wrogowie jej stawali się przyjaciółmi... Postanawiam tedy, że Budniak odwiezie Seweruka do jego chutoru, sprawdzi wszystko, o czem mówił tu kłusownik. Za miesiąc Seweruk sam stawi się w mojem biurze i za karę, bez wynagrodzenia od rządu przepracuje miesiąc przy karczowaniu pni w rewirze Budniaka i przy naprawie drogi koło leśniczówki. Gdyby jednak...
Leśniczy nie skończył, bo Seweruk, objąwszy go za kolana, przycisnął do nich głowę i szlochał, jak małe dziecko.
— Panie... panie... niech Bóg... niech Bóg... — bełkotał, nie mogąc nic więcej powiedzieć.
— Dość już! — przerwał mu Garzycki surowym głosem. — Teraz prowadźcie nas do swego towarzysza...
Podniósł się z opalonej kępy i, nie patrząc na nikogo, ociężałym krokiem poszedł w stronę lasu.