Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nosili mu mianowicie, kiedy i gdzie ma przejeżdżać naczelnik policji, sędzia lub inny urzędnik, aby „lekarz“ miał się na baczności. Dzięki takiej poczcie, byłem tam zupełnie bezpieczny, mogąc zawczasu zniknąć, jak kamfora, gdyby do naszej fabryki zawitał gość nieproszony. Prawie pół roku pomagałem swemu gospodarzowi fabrykować „wino tarantulowe“, za które mu drogo płaciły zajazdy zbójeckie, nauczyłem się drażnić pająki rozpalonym drutem i poznałem wszystkie ich obyczaje.
— Dlaczegóż porzuciliście to schronisko? — spytałem Haka.
Machnął ręką i rzekł niechętnie:
— Wszystko się stało przez kobietę!
— Opowiedzcie! — poprosiłem.
— Historja prosta! — rzekł — Żądza nagłego dużego zarobku zgubiła i mego przyjaciela, i mnie. Było to tak! Przyjechała do nas nieoczekiwanie jakaś dobrze ubrana pani. Zamknęła się z właścicielem domu, i długo o czemś rozmawiali. Zaniepokojony i zaciekawiony zacząłem podsłuchiwać. Wkrótce usłyszałem głos przybyłej pani. „No, już zgoda! — mówiła — dam wam wszystkie pierścionki i jeszcze tysiąc rubli, byle tylko działało natychmiast!“ „Niech pani nie wątpi“ — mruczał mój przyjaciel swoją łamaną mową. — „Wleje pani mężowi przed obiadem dziesięć kropel, i będzie to dla niego ostatni obiad. Niech mię piorun zabije, jeżeli się mylę!“. Pani odjechała, urządziła dla męża „ostatni obiad“, lecz widocznie nieudolnie, gdyż sąd domyślił się zbrodni, zaaresztowano ją, a ona wyśpiewała, skąd otrzymała truciznę. Wpadła na nas niespodziewanie policja, jak jastrząb na kurczęta, i gdyśmy już byli związani i wsadzono nas na wóz,