Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sieńka był ponury, milczący i swym ciężkim, nienawistnym wzrokiem, jak gdyby wżerał się w oczy ludzi.
Najbardziej ciekawym typem był trzeci mieszkaniec nory w jaskini na Kizył-Kaja, — Trufanow. Mały, chudy, z długiemi siwemi włosami, o przenikliwych, czarnych, niespokojnie biegających oczach, był on stale w ruchu. Ciągle się kręcił, wstawał i natychmiast siadał, mówił zadziwiająco szybko, nie słuchał rozmów towarzyszy, wchodził i wychodził z jaskini, czyniąc wrażenie psa, niespokojnie węszącego.
Nic o sobie nie mówił, a gdyśmy go zapytali, skąd uciekł i za co poszedł do więzienia, od niechcenia rzucił:
— Z więzienia, dokąd wsadzono mię niesprawiedliwie...
I natychmiast wyszedł z jaskini swym sunącym bez szmeru krokiem.
— Nieszczęśliwy! — mruknęli jego towarzysze.
W kilka dni później dowiedziałem się od Haka, że Trufanow, dostał się do więzienia za jakąś drobną kradzież, będąc jeszcze młodym człowiekiem. Ale z więzienia, gdzie straszliwie tęsknił za rodziną, usiłował uciec, za co skazano go na dłuższy termin i już zesłano na Syberję. Stamtąd po paru latach znowu uciekł, a gdy go schwytali dozorcy więzienni, zabił jednego z nich. Obecnie był zbiegiem już po raz dziesiąty.
Zapoznanie się nasze ze zbiegami skończyło się na tem, że poprosili nas, abyśmy ich przyjęli do siebie na roboty i wystarali się dla nich u jedynego policjanta o pozwolenie na prawo zamieszkania w osadzie. Prosili, naturalnie, abyśmy nie wspominali władzom o ich przeszłości kryminalnej, lecz żebyśmy powiedzieli, że są oni ludźmi, którzy pogubili swe papiery.