Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Holland and Holland, amerykańskie Winchester i Remington, niemieckie Sauera, szwedzkie i francuskie. Pokazawszy mi te skarby i spoglądając na mnie przez okulary, zawołał;
— Wie pan co? Pojedziemy na dropie. Małe już zaczęły latać, a stare samce już się zbierają do kupy!
Naturalnie, zgodziłem się, i za parę godzin mały wózek doktora, zaprzężony w tęgiego karego konia, toczył się dobrą drogą pomiędzy brzozowemi gaikami. Za wózkiem biegł wyżeł. O jakie dwa kilometry od miasta, gdyśmy przejeżdżali przez dużą polanę z wysoką trawą, wyżeł wyciągnął szyję i ogon i zaczął się skradać w stronę krzaków. Zass natychmiast zatrzymał konie i porwał za dubeltówkę. Po chwili z krzaków wyleciało stado młodych cietrzewi. Zass dał dwa strzały i dwa ptaki upadły, lecz doktór zdążył założyć jeszcze jeden nabój i wytrącić ze stadka trzeciego, młodego koguta.
Celność i szybkość strzałów Zassa zadziwiła mię kilkakrotnie. W swem życiu spotkałem raz tylko strzelca o takiej wprawie i biegłości; był to znany na Syberji właściciel kopalni złota i rekordowy strzelec na standach w Petersburga i Monaco, K. J. Iwanicki.
Jadąc tak na miejsce głównego polowania, zastrzeliliśmy z Zassem 24 cietrzewie. Wreszcie gaiki brzozowe się skończyły i przed nami odsłoniła się północna część stepów Bałjagag.
Przebywszy niewysokie wzgórza, ujrzeliśmy równinę, na której pasło się stado dropi.
Przez lornetkę można było dobrze rozpoznać te duże szare ptaki na wysokich nogach i z bokobrodami około dziobów. Były bardzo podobne do indyczek,