Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wszak to zbrodnia? — zauważyłem, patrząc na kozaków.
— Jakaż tam, proszę pana, zbrodnia! — odparł młody. — Czyż to są ludzie? To „gadziny“. A dużo ich jest, jak mrówek! Teraz już rzadko odbywa się takie polowanie, bo zaczęli oni jeździć kolejami i statkami, i tylko najbiedniejsi przekradają się lasami. Zresztą, władza za polowanie na „białe łabędzie“ wsadza kozaków i chłopów na sześć miesięcy do więzienia, a Cyryla Fomenkę to wpakowali na cały rok: jakiś konsul ujął się za zabitym, dowiedziawszy się o tem od Chińczyków, którzy widzieli trupa, a później spotkali Fomenkę, który porządkował w koszu „łabędzia“. Dawniej panie, panowała tu swoboda! Raj to był dla odważnego i mocnego kozaka! Minęły te czasy! Teraz idziesz lasem, aż tu telegraf ciągnie się niewiadomo dokąd i poco! Chyba, żeby krępować wolnych ludzi...
Serdecznie klęli obaj na ten niepotrzebny wynalazek cywilizacji, i, skończywszy z niedźwiedziem, ruszyli dalej.
Natrafiliśmy na wielką polanę, z której zerwało się stado bażantów. Miałem tam używanie! Za każdym mym krokiem z krzaków lub z trawy wyfruwały bażanty, szare kury i złote koguty, mieniące się różnemi barwami na szyi, piersiach i grzbiecie. Zrobiłem prawdziwy pogrom. Strzał do bażanta jest łatwy, gdyż ptak zrywa się z hałasem, trzepotem skrzydeł i krzykiem, ciężko i bardzo powolnie wzbija się pionowo w górę, na jakie 10 — 15 metrów, i dopiero wtedy zaczyna lecieć w prostej linji, ze znaczną już szybkością, lecz zupełnie równo. Myśliwemu, o ile nie strzela on w gąszczu, gdzie trzeba szybkiego celowa-