Strona:F. A. Ossendowski - Wśród czarnych.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

30 km, donieśli nam, że dwa słonie żerują w błotnistych zaroślach o 3—4 km, w gąszczu lasu.
Obejrzawszy naszą broń, ruszyliśmy za murzynem-przewodnikiem. Szliśmy długo, bo te „murzyńskie kilometry“ posiadają nieraz co najmniej po 5000 metrów.
Droga była nader uciążliwa, gdyż była to „ścieżka słoni“, wydeptana w gęstym lesie. Chaszcze z kłujących krzaków i lian, wystające z ziemi korzenie, zwalone drzewa, błotniste topieliska co chwila tamowały nam drogę. Pod ciemnem sklepieniem drzew panował zaduch; oddychaliśmy z wielkim wysiłkiem; na małych polanach, zarosłych trzcinami, słońce nielitościwie oblewało nas żarem swoich promieni, bąki i moskity co chwila wpijały się w szyję i w ręce, tnąc nawet przez tkaninę bluz; od dołu dokuczały nam mrówki i drobne muszki, prawie niedostrzegalne, a krwiożercze, niby pantery.
Sto razy można było machnąć ręką w rozpaczy i powrócić, lecz było coś, co przemawiało do rozsądku myśliwego. Były to zupełnie świeże ślady dwóch olbrzymich słoni. Przechodziły tą ścieżką najwyżej dwie godziny przed nami.
W lesie ujrzeliśmy „pułapkę“ na słonie.
„Pułapka“ wydaje się całkiem niestosownem słowem, gdyż się mówi o takiem potwornem zwierzęciu, a jednak jest to pułapka i zapomocą niej murzyni szczepu Guro tępią sporo słoni.
Pułapka składa się z grubego, ciężkiego i długiego na 1½—2 m kloca drzewa, w który murzyni wbijają szeroką lancę o ostrzu, przypominającem siekierę.