Strona:F. A. Ossendowski - Wśród czarnych.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Odważny był to murzyn. W parę dni później przypadkowo dowiedziałem się, że odbywał w tym czasie więzienie za jakąś zbrodnię. Widocznie odważny boy nic nie miał do stracenia i przekładał pazury lamparta czy lwa nad więzienie w Kita; powtarzam jednak, że był to odważny murzyn i z nim możnaby się było puścić na wielkie i ryzykowne awantury.
Tymczasem płonące pęki trawy, sycząc, zaczęły padać do jaskini i buchać wielkim ogniem, a przy ich blasku p. Bouys ujrzał, że „lwica z małemi“ zmieniła się w żółte kamienie, leżące w głębi jaskini. Ogień też nic nie wskórał, legowisko bowiem było puste, a jego mieszkańcy z pewnością byli w brussie na polowaniu, a może gdzieś wpobliżu, zaczajeni wśród kamieni i krzaków, przyglądali się nam — intruzom. A jednak — ślady ich były świeże i było to legowisko dużego kota.
Polowanie więc było nieudane, lecz wyprawa do tych skał dała nieoczekiwane rezultaty.
Obchodząc skały, znaleźliśmy jeszcze jedną jaskinię półokrągłą, z nawisającem nad nią skalnem sklepieniem i wąską szczeliną w głębi. Na prawo w piasku spostrzegliśmy głęboki dół, a w nim znowu ślady potężnych pazurów. Widocznie tu przychodził na wypoczynek drapieżnik z sąsiedniej jaskini o porze, gdy do tej groty zaglądało słońce.
Ściany groty były pokryte rysunkami, zrobionemi zapomocą jakiegoś czerwonego kamienia. Były tu kółka, kwadraciki, krzyżyki, głowy bawole, umieszczone