Strona:F. A. Ossendowski - Tajemnica płonącego samolotu.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Cóż z tego, że senorita płakała na twojej piersi, mulacie, że zaglądała w twoje oczy murzyńskie, że całowała ciebie, cętkowany bękarcie?! Cóż z tego, głupcze?! Przecież ani na piersi jej, ani w szafirowych oczach, ani na ustach nie pozostawiłeś czarnych śladów?! Nikt nie wie, że córka granda hiszpańskiego ma hańbiącą plamę na „honorze“, zniżywszy się do ciebie, „człowieku w paski i kratki!“
W takich chwilach zaciskał sobie gardło i usta, aby nie złorzeczyć, nie bluźnić, nie wyć...
Wielki, promienny cel przygasł i rozpadł się na dwie połowy, jak pień niebotycznego drzewa, rozszczepiony ciosem piorunu. Pozostał jedynie zamiar stać się równym społeczeństwu, pogardzającemu kolorową skórą i ukrytą pod nią istotą „bliźniego“, którego Chrystus kazał „miłować, jak siebie samego“.
Cel ten stracił dla mulata cały swój urok, zachował tylko znaczenie dowodu wytrwałości w dokonaniu postanowienia.
Rozgoryczenie zatruwało mu życie. Nie ufał nikomu, nikogo nie lubił i nie obdarzał przyjaźnią ani szczerością. Stał się skryty, milczący i obraźliwy nadmiernie.
W szkole wybił się odrazu, jak zawsze, na pierwsze miejsce. Stał się dumą i chlubą szkoły. Pokazywano go na ulicy, podziwiano jego wybitne zdolności i niezrównaną siłę pamięci. Mogło to być szczere uznanie, lecz Enriko uśmiechał się złośliwie i myślał, że dzieje się to z innych powodów. Wpływowy w sferach dworskich generał Kastellar de l’Alkudia w razie potrzeby potrafiłby upomnieć się o swego „chrzestnego syna“, a nawet zaszkodzić naczelnikowi szkoły, każdemu z profesorów i wychowanków. Don Dominiko, tak nagle zmieniający swój stosunek do syna murzynki z nad Elaro, uczynił to nie z pobudek poruszonego sumienia, lecz przerażony