Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i szczęśliwymi... — odpowiedział cicho. — Tego, co mam i co mi zwrócą z Kalkuty, starczy tymczasem dla mnie i mego szczepu, a potem...
Nie dokończył i zamyślił się.
Była to ostatnia rozmowa o tajemniczym skarbie Wysp Morderców.
Wkrótce chłopcy zaczęli wybierać się już w daleką podróż do Rangunu.
Przerwało im te przygotowania przybycie urzędników z Kalkuty oraz bogatych Anglików i Amerykanów, podróżujących po Indjach. Wespół z nimi chłopcy raz jeszcze zwiedzili groty Rulgatanu i przeszli wnętrze gór Szalati. Urzędnicy sporządzili spis „skarbu Diego Andy“, kazali Kalabonom wynieść wszystko, co zgromadził tam pirat, na brzeg morza i naładować na statek. Rzeczy te wystawiono na licytację, a dyrektorowie muzeów angielskich i amerykańskich nabyli te pamiątki z dawnych burzliwych czasów. Dżair otrzymał za nie dużo pieniędzy, które złożono na jego imię w banku. Na prośbę jego, gubernator zarządził zamurowanie wszystkich wejść do grot, a gdy roboty te zostały ukończone, mały wódz uśmiechnął się nieznacznie i szepnął do Władka:
— Skarb Tamaranów leżeć będzie teraz bezpiecznie aż do mego tu powrotu na zawsze!