Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szerzonemi na końcu lufami, długie falkonety,[1] muszkiety[2] o kolbach, ozdobionych masą perłową, kością i złotem.
Chłopcy długo stali nieruchomo. Władek mimowoli chrząknął, jakgdyby chcąc kogoś uprzedzić o swojem przybyciu. Nikt się jednak nie odzywał. Nikt nie wyszedł na dźwięk głosu ludzkiego, który od dwustu lub więcej lat nie rozlegał się pod kamiennem sklepieniem groty.
Władek oprzytomniał i rzekł półgłosem do Dżaira:
— Nikogo tu niema i nikt tu być nie może... Opustoszała ta sala od dnia, w którym poległ drapieżny i okrutny Diego Anda! Zobaczmy jednak, co miał on w tych szafach!

Choć zamknięte na klucz, otworzyły się z łatwością, gdyż zamki oddawna zardzewiałe rozpadały się przy pierwszem już poruszeniu drzwi. W niskich głębokich szafach stały na półkach srebrne puhary, kufle, wazy, misy i talerze, ozdobione misternym rysunkiem snycerskim; w innych spoczywały od wieków szkatuły, rzeźbione w kości i hebanie, a w nich — różne klejnoty — łańcuchy i pasy złote, pierścienie i naszyjniki. W wysokich szafach,

  1. Strzelba o długiej i grubej lufie — pierwowzór armaty.
  2. Starożytna strzelba lontowa lub skałkowa.