Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Rozdział VIII
KREW GÓRALSKA

Jesień ustaliła się piękna. Przychodziła w złocie i czerwieni drzew, łagodna i słoneczna. Pułk powrócił już z manewrów i po zainstalowaniu się w koszarach miał teraz więcej wolnego czasu.
Brzeziński po otrzymaniu przepustki obleciał cały park Łazienkowski, lecz nigdzie panny Szemańskiej nie spotkał. Nie widzieli panienki również dozorcy z Pomarańczarni, gdyż zwykle zaglądała do nich, wdzięczna za okazaną jej niegdyś pomoc.
Jerzy zrozumiał, że państwo Buscy nie powrócili jeszcze z letniska, zresztą sprawdził to rozmówiwszy się z dozorcą domu przy ul. Bagateli. Zasmuciło go to, lecz nie było rady, więc musiał czekać cierpliwie.
Ale nie sądzone mu było doczekać się tym razem powrotu panny Stefanii.
Był to już początek września i nad ranem dął zimny wiatr. Powietrze ocieplało się dopiero w południe.
— Ta co oni tam robią na letnisku w taki ziąb i w te noce ciemne? — irytował się Brzeziński próżno wyglądając panienki i jej wychowanków w alejach zasypanych opadającymi liśćmi lip i kasztanów.
Pewnego razu powróciwszy do koszar dowiedział się, że major Rzęcki szukał go.
Strzelec natychmiast zameldował się u dowódcy batalionu.
Major odesławszy adiutanta zapalił papierosa i przymrużywszy jedno oko powiedział: