Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wieczorem do jadłodajni wszedł góral w bardzo zniszczonym ubraniu i usiadł przy oknie, bystro patrząc na gospodarza. Żyd zerknął kilka razy w jego stronę, w końcu nie wytrzymał i zbliżył się pytając:
— Co wam podać, gazdo?
— Nie na jedzenie tu przychodzę — zamruczał przez zęby Bojko i podejrzliwie się obejrzał.
— O! — wyrwał się Żydowi cichy okrzyk. — To wy z tamtej strony?
Gość milczał, jak gdyby nie słysząc pytania.
— Skąd? Z Munkaczewa, Pereczynu, Użhorodu, Koszyc — wypytywał się z zainteresowaniem szynkarz i restaurator w jednej osobie.
Gość rozejrzał się po izbie i rzucił przez zęby:
— Pytacie jak szpieg...
— Co? Ja — szpieg? — zaniepokoił się i oburzył Żyd. — Nuchim Śliwka powiedziałby wam jakim jest szpiegiem Salomon Żydłakiewicz. Też takie słowo powiedzieliście — szpieg!
— Prowadź mnie do Śliwki — szepnął rozkazującym głosem Bojko.
— Nu-nu, czy ja głupi? — wzruszył ramionami rudy. — Idźcie sami...
— Nie wiem, gdzie mieszka, jestem tu po raz pierwszy...
— Nie dochodząc tartaka, pójdziecie drogą na lewo do przysiółka, tam wam pierwszy lepszy przechodzień pokaże dom Nuchima — szeptał Żyd, zaglądając w oczy gościowi. — Może dać wam piwa, dobre, lwowskie...
— Dajcie butelkę, bo w gardle mi przeschło...
W pół godziny po tej rozmowie Brzeziński wchodził już do sklepiku Śliwki. Pamiętając czasy pułkowe pewnym krokiem zbliżył się do lady, gdzie w zatłuszczonej mycce siedział stary, pejsaty Żyd, i przenikliwie wpatrując się w jego okrągłe, załzawione oczy o zaczerwienionych powiekach powiedział:
— Zmiana hasła...
— Oj, zmiana! Co znaczy zmiana? Dlaczego zmiana?
— Powiadam — zmiana i — koniec!
— N-nu, jakie teraz hasło?
— Cisa...
— Cisa? — powtórzył Nuchim.