Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Rozdział XXIV
NOWE PLANY I ROZŁĄKA

Młodzi ludzie, których miłość w całej pełni rozkwitła śród zielonych łąk, rozczołyn i świerkowych borów, przyglądających im się z uskoków Ihrca, musieli się znów rozstać, gdyż Jerzy wybierał się do Jawornika, by naradzić się z nadleśniczym i niezwłocznie rozpocząć urzędowanie. Należało więc pojechać do tej osady, w biurze inżyniera przestudiować nową sprawę i ustalić ścisły program jej wykonania.
Stefa wzdychała, a gdy wieczorem modliła się przed Najświętszą Matką Częstochowską, nie mogła powstrzymać łez. Spostrzegła to pani Karolina i z troską w głosie spytała córki:
— Bardzo kochasz tego miłego chłopaka?
— O, tak, mamo! — zawołała z wybuchem Stefa, przypadając do kolan matki, wdzięczna jej za ten głos troskliwy i za zrozumienie wszystkiego, co stanowiło teraz treść jej życia.
— Kiedy się pobierzecie? Bo po co macie odkładać? Młodość nie powtórzy się nigdy... — westchnęła.
— Niech tylko ułożą się ostatecznie jego sprawy...
— Dopomogłabyś mu raczej, żeby się lepiej i prędzej ułożyły... Jesteś rozważna i energiczna!
Stefa w milczeniu całowała ręce matki.
Nazajutrz rano, gdy całe towarzystwo siedziało przy stole, wszedł Jerzy. Powrócił właśnie przed chwilą z poręby, gdzie pracowali przyjaciele, wprawni, jurni sykmanycze-drwale i flisacy, objechał pole i łąki, na których znów rządził strasznie teraz poważny Bartek, uważający się za administratora całej grażdy z „przyległościami“. Młody gazda, opalony, z kosmy-