Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cież ma pan w niej, panie Jurku, oddaną sobie przyjaciółkę. Idźcie do saloniku — tam wam nic nie przeszkodzi...
Gdy zamknęły się za nimi drzwi, panna Kazia westchnęła ciężko i szepnęła do matki:
— Strasznie smutno będzie rozstawać się z tym miłym chłopakiem! Takie ma szczere, oddane nam serce! Gdy się wie o istnieniu takiego serca jakoś raźniej na świat się patrzy, pewniej i śmielej...
— Zapewne... — odpowiedziała pani Katarzyna. — Bardzo lubię Jurka...
— Kochany „tajojek“! — uśmiechnęła się rzewnie Kazia i mrużąc łobuzerskie oko zapytała szeptem: — Czy zauważyłaś, matuchno, jak poprawnie dziś się wysławiał?! To moja zasługa! Małoż to ja naostrzyłam na nim jęzora?
Tymczasem w saloniku panowało długie milczenie.
Panna Stefania siedziała zamyślona na kanapce, Jerzy stał oparty o framugę okna i nie odzywał się.
— Pan powinien jechać do domu — zadecydowała wreszcie nieco głuchym głosem panienka.
— Jakżeż ja mogę wyjechać?! — zawołał. — Nie widzieć pani? Żyć w ciągłej trosce i obawie, że to już koniec... koniec?
W głosie chłopaka wyczuwała rozpacz.
— Nie tylko dla siebie żyje człowiek... — szepnęła. — W pewnych okresach, jak obecny w Polsce, nie wolno nawet myśleć o sobie...
Jerzy wzdychał raz po raz, więc mówiła dalej:
— Pan wie, czego Polsce brakuje, co pozostało jeszcze do odrobienia po tylu latach niewoli, więc do tego ma pan przyłożyć swoje ręce, panie Jureczku.
— Cóż ja mogę zrobić?! — szepnął Brzeziński.
— Bardzo wiele! — ożywiła się panna Stefa. — Opowiadałam panu o tym na lekcjach historii, że po śmierci króla Jana Sobieskiego, kiedy to już nic Polsce nie groziło od turecko-tatarskiej strony, sejmy i rządy polskie w Warszawie zapomniały o Polakach, którzy, osiedleni pod górami i nad dorzeczem Dniestru, piersiami swymi osłaniali ojczyznę. Zapomniano o nich! Polacy na tych ziemiach rubieżnych zostali pozostawieni bez opieki rządu, społeczeństwa i kościoła, zubożeli, zruszczyli się, przeszli na inną wiarę i wszystkie szańce polskie,