Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wał się pan Władek. — Tyle razy mówione mu było, że tylko na koniu można...
— We czwórkę dobrnęliśmy do Uliasutaju...
— Osiem miesięcy tułaliśmy się... Co? Dobry szmat czasu? — spytał patrząc na słuchaczy Starościak. — Osiem miesięcy, jak obszył!
— Może i ugrzęźlibyśmy tam... — cichym głosem dodał sierżant. — Tak też i myślałem, lecz znaleźli się dobrzy ludzie!
— Oj, to prawda! — Dobrzy to byli ludzie — państwo Błońscy i pan Szymanowski...
— Pomogli oni panom? Jak? — spytał Jańczyk.
— Dali nam dwa wielbłądy, zapasy żywności i trochę grosza, to i dojechaliśmy na tych „okrętach pustyni“ do Charbina, gdzie spotkaliśmy kapitana Werobeja i innych, którzy od bolszewików dali nogę i przedarli się do Mandżurii... Szczęśliwy to był traf! — opowiedział Starościak.
— W Charbinie zebrano wszystkich uciekinierów polskich i ochotników i utworzono nowy batalion, który po podróży dookoła Azji okrętem dostał się do Gdańska i do Polski. Potem, biliśmy się z bolszewikami już na swojej ziemi, a cieszyliśmy się, że pułki syberyjskie dobrze wszędzie stawały, bo oficerów miały znakomitych i bitnych, doświadczonych żołnierzy, przy których i żółtodzioby-ochotnicy bili się jak należy! — mówił Bielski.
— Oho! Prawda! — zawołał Starościak — 14 sierpnia 1920 daliśmy łupnia czerwonym pod Zawadami i Borkowem! A potem poszły jedno po drugim: Jonice, Nowe Miasto, Chmielówka, Prusinowice.
— A czyż źle bili się nasi chłopcy pod Pułtuskiem i Czarnostawem? A pod Chorzelami, a pod Kolnem i pod Łomżą? Co tam mówić: duch był i zapał! Dobrze, przyjemnie się wojowało!
— Był duch i zapał, to i biło się uczciwie! — zgodził się pan Władek.
Towarzysze broni poczęli dzielić się wspomnieniami o kolegach i oficerach swojej dywizji, a gdy przeszli do osobistych przeżyć, Jańczyk spojrzał wymownie na Brzezińskiego i obaj tłumacząc się jakąś pilną sprawą pożegnali sierżanta i jego gościa.