Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— E-e, tak to na nic! — zawołała panna Stefania. — Dlaczego mamy korzystać z gościny darmo?
— A dlaczegóż to ja darmo się u pani uczę, obiady zjadam u państwa, herbatę spijam i nie mówię: „e-e, tak to na nic“? — zaśmiał się.
— Zresztą po co o tym mówić?! I tak nie pojedziemy, bo przejazd jest zbyt kosztowny — zauważyła pani Szemańska.
— Taż moje... — zaczął Jerzy, lecz pomiarkowawszy się przykrył usta dłonią i poprawił się: — Od czegóż koleje państwowe urządzają tanie wycieczki? Za grosze teraz można przyjechać i spędzić sześć tygodni na Wierchowinie naszej zielonej! Hej, pokazałbym ja paniom takie cudne miejsca, że człek nigdy by stamtąd nie odszedł, a tylko patrzałby i patrzał!
— No, i nie pokaże pan, bo siedzieć pan będzie w obozie, a potem szaleć na manewrach — zauważyła panna Kazia.
— Wiem, ale każę naszemu Bartkowi, żeby wszystko paniom pokazał, no, i ojciec też tam i ówdzie pójdzie i objaśni, bo on jeszcze rześki! — zaśmiał się Jerzy.
Panie dziękowały mu za zaproszenie i były wzruszone. Brzeziński zaś przypomniawszy sobie swoje góry, połoniny i puszczę począł opowiadać jak zwykle barwnie i z zapałem. Staruszka i obydwie panienki z zaciekawieniem słuchały go przenosząc się myślą do zupełnie innego, jakiegoś bajecznego kraju, pełnego dzikiego piękna i tajemniczych legend, które żyły wszędzie — na dnie Niesamowitego jeziora, na złomiskowych szczytach Gorganów, na cichych, milczących połoninach i koło każdego niemal ciurkała-źródełka.
Chociaż sprawa wyjazdu na lato nie została wyjaśniona, sama rozmowa o niej pozostawiła po sobie przyjemne, ciepłe wspomnienie.
Panienki odprowadziły Brzezińskiego do koszar gwarząc z nim przyjaźnie i wesoło.
Kiedy Jerzy odnalazł kaprala i opowiedział mu, że pozna się wkrótce z syberyjskim kolegą sierżanta, Jańczyk ucieszył się niewymownie, lecz po chwili westchnął:
— Eech, gdybym tak mógł posłuchać tego sybiraka!
Jerzy zamyślił się na chwilę.