Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To dlatego wetknęliście gdzieś karabin? — spytał.
Nie zdążyło jednak przebrzmieć to pytanie, gdy chłop jak majak zniknął w haszczach. Brzeziński posłyszał łoskot toczących się kamieni, trzask łamanych krzaków i szybko zacichający tupot nóg.
— Oho! — podniósł ramiona strzelec. — Ten drab ma zapewne powody do unikania ludzi. Co by to być mogło?
Należałoby właściwie ścigać zbiega, lecz zastanowiwszy się nad tym strzelec przyszedł do wniosku, że nie jest to jego zadanie i że musi przede wszystkim ściśle wykonać rozkaz swojej władzy przełożonej, którą w tej chwili, na terenie huculskim jest łowczy kółka myśliwskiego, major Rzęcki.
Tak pomyślawszy, Brzeziński przerzucił karabin przez ramię i ruszył w dalszą drogę. Karek szedł już spokojnie, cicho parskając.
— Daleko już zapędził się ten drab zezowaty, bo go już koń zwęszyć nie może! — rozmyślał Jerzy, rozglądając się w koło i uchylając przegradzające drogę łapy świerkowe.
Mignęła mu z lasu szeroka linia przerębu, którą myśliwi „duchtem“ nazywają. Koniec jego wpierał się w podnóże wysokiej góry Lidowej.
— Blisko już do gajówki Bajbały — kombinował Jerzy. — Przejadę potok Werchny, potem olszowy rewir i zaraz za ostatnimi świerkami puszczy zacznie się nieuczęszczana od dawna przez juhasów połonina Malchowa, cała szczawiem zarośnięta. Tam właśnie stoi gajówka...
Coś jednak podszepnęło leśnemu człowiekowi ostrożność.
Zgarnął więc cugle, karabin zacisnął pod pachą i jechał cicho, bo Karek zrozumiał, jak się ma w podobnym wypadku zachowywać, więc stąpał nie potrącając kamieni i nie parskając.
Na połoninie panowała cisza. Tylko gdzieś spoza lasu dobiegało jękliwe kwilenie jastrzębia i żałosne pojękiwanie wilgi. Szeleściła pod kopytami zwarzona już przymrozkami trawa, szerokie liście i badyle.
Zszedłszy z konia, pchnął drzwi i wszedł do gajówki. Ciemno w niej było, gdyż Bajbała wychodząc przymknął szczelnie obie okiennice. Po chwili oczy Jerzego przyzwyczaiły się do mroku więc począł rozglądać się po izbie.