Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Źle robisz! — mruknął. — Słyszałem, że Huculi już coś bają o tobie i o mnie... po próżnicy.
— Po próżnicy? — powtórzyła przerażonym szeptem. — Wszak mówiłeś, że, gdy powrócisz z wojska, upomnisz się o mnie, miły mój...
Nic na to nie odpowiedział, więc znowu pytała go:
— Przecież mówiłeś?
Westchnął ciężko i mruknął:
— Do końca służby kawał czasu pozostał mi jeszcze, dziewczyno... a, gdy powrócę, dawno w czepku już chodzić będziesz! Cha-cha! Znam ja was. Nie trwały to towar, a kupców na niego kupa i jeszcze kilku!
Starał się obrócić w żart to niespodziewane spotkanie i swoje obietnice.
— To tak? — przeciągnęła nagle Marinoczka. — Nie długie tedy było nasze miłowanie.
— Całowanie, dziewczyno miła, całowanie! — poprawił ją z udaną wesołością i beztroską.
Na to powiedzenie Jerzego Marinoczka ani słowem się nie odezwała. Milcząca i zgnębiona skierowała się ku drodze.
Brzeziński szedł za nią i usiłował rozweselić ją, opowiadając różne kawały i przygody żołnierskie.
Milczała jednak uparcie. Obawiając się tego najwięcej, gdyż czuł się dość niewyraźnie, jął opisywać dziewczynie piękno Warszawy, wspaniałości rewij wojskowych, zabawy w parkach, konkursy sportowe, kina i teatry.
To zaciekawiło ją, słuchała uważnie i parę razy nie mogła się powstrzymać od lekkiego okrzyku zdumienia czy może — niedowierzania.
Uradowany tym, przegadał jak najęty aż do samego domu Onysyma-sołtysa i westchnął z ulgą, gdy weszli wreszcie do zatłoczonej izby.
Pierwszym, którego spostrzegł w tłumie gości, był Wasyl Szaburak. Chłopiec ponurym wzrokiem rozglądał żołnierza i Marinkę, jakby w oczach ich szukając odpowiedzi na jakieś trwożne, jadowite pytanie.
Wyraz twarzy Szaburaka podrażnił strzelca. Zajrzał mu w źrenice i powiedział niedbałym, lekko szyderczym głosem:
— Głupi z was chłop! Kocha się w was Marinoczka, a wy