Przejdź do zawartości

Strona:F. A. Ossendowski - Pod sztandarami Sobieskiego.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pod Łanczynem, gdzie został zabity aga Kasim, a cały jego czambuł poległ!...
Dżambałon spojrzał na gońca, a w jego oczach zapaliły się iskry wściekłości i strasznego domysłu.
— Dać tu tego jeźdźca! — wrzasnął.
Długo wypytywał słaniającego się na nogach Tatara, oglądał jego rany, nie spuszczając podejrzliwego spojrzenia ze spokojnej i groźnej twarzy tajemniczego gońca Kasimowego.
— Cóż ty powiesz na to? — spytał wreszcie rotmistrza, mrużąc oczy.
— Ten wojownik mówi prawdę — odparł bez wahania pan Berezowski. — Pod Łanczynem aga poniósł porażkę i omal sam nie zginął, gdyż zabito przy nim brońcę z buńczukiem, jednak Kasim zbiegł do Nadwornej, gdzie pozostawił część czambułu i ściągnął sobie na pomoc ludzi z Tyśmienicy. Ten człowiek widział zapewne padający buńczuk i myślał, że aga został zabity...
— Widziałem, że upadł czerwony buńczuk... — potwierdził ranny Tatar.
— Ale zabitego Kasima nie widziałeś przecież? — spytał rycerz.
— Nie, ale myślałem...
— Zabrać tego głupiego muła! — warknął Dżambałon a namyśliwszy się chwilę tupnął nogą i krzyknął:
— Związać psa wołoskiego i pilnować dobrze... aż do Mołotkowa!
Trzech ordyńców służebnych skoczyło ku panu Jerzemu.
Rotmistrz się nie sprzeciwiał, gdy mu rzemieniami związywano ręce i wsadzano na siodło.