Strona:F. A. Ossendowski - Pod sztandarami Sobieskiego.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

strony, rodzina — takie to dalekie wszystko się staje... mgliste!.. Na tęsknotę nawet nie pozostawi czasu wojenka... Surowa to pani! Całego bierze człowieka i albo go zgubi, albo hojnie nagrodzi, pod niebiosa, jak wielkiego hetmana a teraz króla naszego, wyniesie i rozsławi! Tak to mijają lata... Czasem się jeno coś przytrafi, czego nawet wojna, a może nawet i śmierć nie wyrwie z serca człowieczego...
Westchnął rotmistrz wymownie i gorącym spojrzeniem ogarnął wdzięczną a w tej chwili dziwnie pokorną postać panienki.
— Tak też i mnie się przydarzyło, dziewczyno moja luba! — szepnął. — Od czasu, jakeś przed dwoma laty do naszego Berezowa Wyżnego z panią matką do wujostwa Skulskich przyjechała, nie miałem już chwili spokoju i ino o tobie myślałem, ino za tobą tęskniłem! Może źle robię i nierozumnie, ale choć wojenne znów i znojne nadciągają dni, muszę powiedzieć, że już dłużej żyć bez ciebie nie mogę i udręką się truję, by ktoś inny mi ciebie nie porwał! Nic by mi bowiem wtedy na tej ziemi nie pozostało, ino żal gorzki, żem szczęścia własnego i swej miłości nie upilnował... Nie umiem ja mówić gładko i krętymi chadzać ścieżkami, przeto o jedno tylko spytam — chceszli być moją żoną?
Panna Aniela natychmiast podniosła główkę i odpowiedziała bez wahania:
— Tak!
Pan Jerzy począł jej rączki do swego serca przyciskać, a potem ramieniem ogarnąwszy do szerokiej piersi dziewczynę przytulił i młode, świeże