Strona:F. A. Ossendowski - Pod sztandarami Sobieskiego.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

za opryszków zbrojnych. Opierając się na tym stróżujący na rubieży rotmistrz Dymidecki, pan Zbrożek i starosta chełmski Rzewuski, skoro tylko udawało im się dogonić uchodzące czambuły, znosili je, nie żywiąc nikogo.
Podczas takich pościgów i utarczek schwytano kilku „samsondzilewszów“ tureckich. Byli to dowódcy pułków janczarskich, ludzie młodzi, którzy zapragnęli przed rozpoczęciem wojny przyjrzeć się bliżej bitewnej robocie Polaków i w tym celu z czambułami wyruszyli za Dniestr.
Od tych to oficerów janczarskich dowiedziano się po raz pierwszy, że wojna się nieco odwlekła, gdyż zmarł nagle serdar Ibrahim Szyszman, a chan rozchorował się poważnie.
Wkrótce nadeszły inne wieści z obozu na polu cecorskim, gdzie przybył nowy serdar — stary, ale rześki Ibrahim Szejtan-Diabeł, pasza Damaszku, i że ruszył już ku granicy Rzeczypospolitej, prowadząc sto tysięcy Turków i Tatarów.
Wojna więc musiała już lada dzień naprawdę rozgorzeć.
Rotmistrz Berezowski w oczekiwaniu nieproszonych gości rozmieścił swoje wojsko na wszystkich drogach prowadzących spoza Dniestru na Wierchowinę, objechał, zbadał raz jeszcze cały kraj, wszystko sprawdził i powrócił do Kołomyi, by bliżej być głównego szlaku.
Tam właśnie spotkał się ze strażnikiem wojskowym Zbrożkiem, który z rozkazu króla zapuścił się był pod Chocim, zburzył most na Dniestrze i na przeprawie tej przez cztery dni wstrzymywał całe wojsko „Diabła“. Teraz cofał się ku twierdzy