Strona:F. A. Ossendowski - Okręty zbłąkane.djvu/311

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zaledwie stu ludzi podniosło ten bunt! My nie szliśmy z nimi, chociaż namawiali nas!
— Dość! — krzyknął groźnie Gérome, a trzystu uzbrojonych kolonistów podniosło karabiny do ramienia. — Nie szliście z nimi, lecz nie potrafiliście przeszkodzić im i udaremnić zamachu. Tu nie potrzebujemy biernych ludzi, obojętnych dla zbrodni! Zresztą są wśród was jeszcze inni, którzy knują swoją zdradę. Wyjdzie i ona na jaw i będzie surowo ukarana! Od dnia dzisiejszego prawo, działające w „Krainie Wielkiej Odmiany“, zostaje z całą stanowczością i bezwzględnością bronione siłą! Broń, którą posiadają koloniści, ma być w ciągu dwu godzin złożona w radzie, formuje się oddział zbrojny, w sile trzystu karabinów, i wyznacza się sąd doraźny w wypadkach nadzwyczajnych. Sąd wyniósł swój pierwszy wyrok. Niestety! Przywieźliście ze sobą zgniłą moralność, a z nią razem niezbędne okrucieństwo sądu. Wyrok głosi: dwudziestu najbardziej winnych osadników zostało skazanych na rozstrzelanie, inni na rok więzienia, bez wydziału im części złota. Myśleliście, może, że pozwolimy wam wyjechać spokojnie? O, nie! Nie chcieliście, aby „Kraina Wielkiej Odmiany“ stała się dla was matką uszlachetniającą, będzie więc dla was macochą surową! W pracy, pozbawieni wolności, zmuszeni będziecie wykreślić cały rok ze swego życia!
Tego dnia z przelanej w imię chciwości krwi, zrodziło się ciężkie prawo, poparte siłą zbrojną i nie znającym litości wyrokiem sądu.
Wiatr z Europy zaniósł aż tu, nad Tajmyr, jadowite ziarna.
Jak zawsze daje się zauważyć, surowe rządy wywołały protest.