Strona:F. A. Ossendowski - Okręty zbłąkane.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przez czas jego długiego pobytu w Europie, oraz starszyzna Samojedów, z którą niegdyś w swojem i Olafa Nilsena imieniu zawarł był „wieczystą“ umowę.
Kapitan, mając przy sobie inżyniera Gérome i Ernsta Swena, rozglądał się dokoła.
Wszystko się tu zmieniło. Zniknęły dawne małe chatki, wtulone do ziemi, ukryte przed wichrem w jarach i fałdach tundry. Natomiast ciągnęły się szeregi małych, schludnych domków murowanych, o ścianach grubych i potrójnych szybach.
Na uboczu, bliżej jeziora, tuż naprzeciwko wyspy Czoa widniały składy kupców, handlujących z tuziemcami podług norm, ustalonych przez radę przedsiębiorstwa. Między osiedlami kolonistów i osadą handlową Pitt ze zdziwieniem ujrzał trzy duże gmachy drewniane o szeregu jasnych okien. Różnobarwne flagi i girlandy z zielonych pędów żórawiny i gałęzi cedrów zdobiły wejście do tych budowli.
Bezimienny, widząc zdumienie Pitta, objaśnił:
— Wyasygnowaliśmy część złota ze skarbca naszego na wzniesienie tych domów dla nowych kolonistów, aby mogli wygodnie przetrwać zimę, aż do czasu wykończenia osobnych murowanych domków. Wiedząc z listu kapitana, dostarczonego nam przed dwoma laty przez Mikołaja Skalnego, że będziemy mieli nowych towarzyszy, zamówiliśmy wszystko niezbędne dla życia liczniejszej osady. Chcielibyśmy, aby nowoprzybywający towarzysze czuli się jak najlepiej na terenie „Złotej Studni“ i aby jak najrychlej stali się prawdziwymi jej współobywatelami, wiernymi panującym tu zasadom!
Gérome nie mógł wstrzymać okrzyków zdziwienia, słuchając opowiadań Bezimiennego, Puhacza i Falko-