Strona:F. A. Ossendowski - Okręty zbłąkane.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

im stroju czerwonym, półnaga, niby syrena mityczna, w gładkim czepku, niby wojownica w hełmie, lub jakaś nieznana istota tajemnicza, wynurzająca się z otchłani morskiej, a jednocześnie taka skromna, surowa, smętna i tak bardzo bliska z temi ramionami, bezwładnie podanemi naprzód ruchem troski i miłości macierzyńskiej.
Wzruszenie, wybuch gorącej wdzięczności i pragnienie przemówienia do tej kobiety ogarniały kapitana coraz bardziej, a zarazem palący wstyd i wyrzuty, że oto zapomniał był o niej, a przecież jedynie ona przejrzała do dna duszę jego, odnalazła w niej najistotniejsze i najlepsze odruchy, ona rzuciła mu pod nogi swoje serce i życie Nilsena, bez skarg, bez łez i bez słowa żądania.
Pitt już zaczął roztrącać stojących przed nim widzów, gdy ze statku sędziowskiego rozległ się okrzyk przez megafon:
— Proszę przygotować się do startu... Raz... dwa...
Elza szybkim ruchem przytuliła się do starej lady Rozalji i szepnęła jej coś do ucha, potem skinęła głową w stronę swoich angielskich przyjaciół i stanęła na skraju skoczni.
— Trzy! — rozległa się komenda sędziego.
Dwa ciała — czarne i czerwone — mignęły w powietrzu i skryły się w falach.
Pitt Hardful z mocno bijącem sercem i zaciśniętemi zębami torował sobie drogę w tłumie, a, wyszedłszy na szosę, wskoczył do samochodu i rzucił Miguelowi:
— Pędź do Socoa, na holownik!
W kilka minut potem doganiali już na czarnym, brudnym parowcu statek sędziowski, dokoła którego