Strona:F. A. Ossendowski - Miljoner „Y“.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiego hałasu. Wynurzały się zwykle z wody i gramoliły na brzeg prawie bez szmeru. Przez las szły tak ostrożnie, że tylko wprawne ucho pochwytywało odgłosy ciężkiego chodu hipopotamów.

Teraz zaś, jakgdyby całe stado przedzierało się przez gąszcz, łamiąc krzaki i tratując suche gałęzie. Łomot, głośne parskanie, a chwilami groźny, grzmiący ryk samców oddalały się szybko i umilkły wreszcie.
O świcie Y pobiegł na miejsce, gdzie przebywały hipopotamy.
Długo stał nad wodą.