Strona:F. A. Ossendowski - Miljoner „Y“.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tego planu! — zawołali Polacy, Pedro i Flask z Florydy.
Członkowie rady rozchodzili się tego dnia w nastroju bardzo poważnym. Nie było wśród nich nikogo, ktoby nie rozumiał, że młoda spółka wypłynie na wielką wodę, lub też, w wypadku jakiegoś błędu, straci wszystko, co już zostało zdobyte.
Wszystkie spojrzenia skierowały się mimowoli ku czarnym młodzieńcom, którzy dali początek świetności i rozwojowi skromnego przed laty przedsiębiorstwa o szumnej nazwie Miljon ostryg na dzień”.
Obaj murzyni mieli jednak twarze spokojne, a nawet wesołe i jakgdyby beztroskie.
Wierzyli niezłomnie, że Bóg wspiera ludzi pracujących sumiennie i uczciwie, poza tem obliczyli wszystko dokładnie, ufali swoim towarzyszom i pomocnikom i nie obawiali się niczego.
Z niezrównaną, niezwykłą w Ameryce nawet szybkością spółka przystąpiła do wykonania olbrzymiego planu.
Wkrótce stanęły na brzegu morza piece do wypalania wapna, dymiły trzy wysokie kominy; połyskiwały żelazne szyny, po których toczyły się uwiązane do stalowej liny wózki, pełne mu-