Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

remu wspaniałomyślnie dane jest prawo umrzeć, gdy mu sił zbraknie, lub żyć, gorzej od zwierząt dzikich, bo ogołocono ich z cienia choćby radości bytu?!... Któż wyje, jak głodny wilk na pustkowiu, gdy genjalni uczeni i myśliciele, w oczy Cielca Złotego patrząc służalczo, w imię jego tworzą wartości i idee burzące, a więzy nielitościwe nakładają na opornych?!... Ach! Chryste, Baranku Boży, gdybyś przybył na ziemię, spodloną i postokroć zhańbioną czynami i nieprawościami naszemi, — zapłonąłbyś gniewem strasznym, straszniejszym niźli wonczas w świątyni, z której kupczący targowisko zgiełkliwe uczynili, porwałbyś za miecz zemsty i sądu, zawołałbyś głosem, grzmiącym od kresu do kresu świata: „Błogosławieni, karę podług nieprawości czyniący, albowiem ich jest królestwo Boże!“ Nastałby w onej chwili pomstowania ostatni bój krwawy, bez miłosierdzia i bez lęku, albowiem byłby to bój o duch Boży, przygaszony od wieków... od wieków...
— Nie, to nie Tomasz z Torkwemady... — powątpiewała strwożona myśl Nessera. — Może raczej jakiś nowy prorok, zwiastun ostatecznej walki... Pustelnik Piotr z Amiens z jego namiętnem wołaniem: „Bóg tak chce!“ Surowy Walter — Golec, namiętny opat Clairvaux — św. Bernard; tajemniczy Stefan i Mikołaj, prowadzący za sobą tysiące dzieci na śmierć, a wszyscy w imię Boże nawołujący do wojny o Grób Zbawiciela, cichego, miłosiernego, pokornego Baranka...
Reporter nagle uświadomił sobie, że mu jest zimno. Dreszcz przebiegł go po grzbiecie, wargi miał suche, spieczone, w oczach żar nieznośny. Ksiądz