Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niektóre z tych osób znam osobiście, bo spotykałem je u Sauvierów. Któż mógłby je o to podejrzewać?! Głośne nazwiska, wspaniała sytuacja w najwytworniejszej sosjecie! A to się spodlił ten świat!
— Jakżeż się cieszę, że pan tak mówi! — zawołał agent policyjny.
— Dlaczego?
Urzędnik, nie odpowiadając, wydobył małą kopertę i rzucił ją przez stół Nesserowi. Zaledwie kilka listów zawierała mała, szara koperta. Listy pana Sauvier, pisane do trzech jego przyjaciół, i dwa listy Reginy. Pan Sauvier w tonie światowym i dowcipnym, donosił, że wie o bliskich stosunkach, istniejących pomiędzy jego żoną a adresatem; gwarantował spokój i „politykę neutralną“ pod warunkiem jednak, że otrzyma żądaną sumę.
— W przeciwnym razie — pisał przyszły „nieśmiertelny“, — będę bronił swego „jedynego skarbu — ubóstwianej żony“ i skorzystam z posiadanych wiadomości o tajnej akcji „burzycieli mego szczęścia“. Uczynię to przy współudziale przyjaciela mojej żony, węszącego wszelkie sensacje reportera, Henryka Nessera, który stanie się ślepem narzędziem w naszych rękach.
Nesser zbladł i spojrzał na przyjaciela.
— Szantaż!... — jęknął.
— Ohydny szantaż! — poprawił go agent policyjny. — Ale czytaj pan dalej! Przekona się pan do jakiej zacnej kompanji pan trafił i omal nie skręcił sobie karku.
Nesser sztywnemi palcami rozwinął listy Reginy. Znane mu dobrze pismo — duże, ostre, bardzo czytelne. Były to listy, pisane do dwuch jej kochanków