Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nesser zwolnił się z jej objęć i ponurym głosem rzucił:
— Jestem nikczemnikiem, jak i wy...
Regina oplotła go ramionami i jęła szeptać, dotykając jego ucha gorącemi wargami:
— Przysięgam, że o niczem nie wiem... Znasz mnie przecież?! Henri, przecież znasz? Przed tobą jedynym nie miałam tajemnic, duszę swoją obnażyłam ci do dna... Czyś już zapomniał o naszych wieczorach cichych marzeń, rachunku sumienia, wspomnień, wynurzeń i... miłości?! Ratuj nas! Mam u siebie kilka listów od tych, którzy mogą być zamieszani w tej aferze...
Zimna, błyskawiczna, jak prąd zrywającego się nagle mroźnego podmuchu, myśl przemknęła przez głowę Nessera. Znowu zrozumiał, że Regina oczekiwała katastrofy, może wiedziała już o niej, i wreszcie — że jest winna. Milczał, nie podnosząc oczu. Pani Sauvier dobrze poznała swego kochanka i nieznacznym ruchem opuściła firankę w oknie auta Kilka słów wypowiedzianych mu do ucha urywanym, przejmującym szeptem, kilka pieszczot — przelotnych a szalonych starczyło, aby prysnęły wszelkie obawy i postanowienia; a dowodzenia rozumu umilkły natychmiast. Pożądał jej teraz, płonął cały, odpowiadał na jej pieszczoty, rzucał słowa miłosne.
— Stracić ją na zawsze?! — miotała się myśl straszna i rozpaczliwa. — Nigdy! Przenigdy!
— Przyjadę do ciebie za kwadrans... — szepnęła Regina zdyszanym głosem. — Wracaj teraz do domu!
Kazała szoferowi stanąć w małej bocznej uliczce i wyskoczyła z taksówki. W kwadrans potem Nesser,