Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/330

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się dalej. Nesser dopiero przed wieczorem odszukał Iwonę. Znalazł ją zajętą sortowaniem paczek i wypełnianiem faktur. Udała, że nie ma czasu na rozmowę z nim. Siedzieli obok siebie podczas kolacji.
Zawiązała się ogólna rozmowa o nowych posunięciach na froncie wschodnim.
Nagle sanitarjuszka pochyliła głowę i szepnęła do Nessera:
— Po tym wypadku z panią Sauvier istotnie można oddać pierwszeństwo hafciarkom o wyraźnej moralności przed obłudnym purytanizmem wyższych sfer towarzyskich. Myślałam dziś o tem i... o panu...
— Moje myśli też krążyły dokoła pani — odpowiedział — a były chwilami, jak drapieżne jastrzębie, chwilami, jak białe gołębice...
Zaczął się śmiać cicho, patrząc na czarne pasemko włosów, ukrywających małe, kształtne ucho sąsiadki. Po chwili zapytał:
— Co pani nazywa purytanizmem, uprawianym w wyższem towarzystwie?
— Strach przed tem, co jest naturalne i niezbędne — odparła, nie patrząc na niego.
— Czy dotyczy to tylko fizycznej strony życia? — zapytał i dodał natychmiast: — Bo jeżeli tak, to pani się myli chyba. Panie z towarzystwa nie odmawiają sobie drobnych, a niezbędnych... powiedzmy — rozrywek, niezbędnych w szarzyźnie ich błyskotliwego życia — pustego, jak ta blaszanka od sardynek.
— Tak! Wiem o tem, lecz panie te usiłują udawać w takich wypadkach nieszczęśliwe ofiary losu, ukrywają nawet przed kochankiem własne, całkiem na-