Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przyczyny tak nieoczekiwanego z jej strony stosunku do siebie. Sprawiało mu to przyjemność, więc wolał nie rozumować. Pewnego razu Nesser, zwiedzając kopalnie węgla, gdzie po wybuchu gazów podziemnych zawalił się szyb, przeziąbł i zapadł na ciężkie zapalenie płuc. Leżał samotny w swoim pokoju, opuszczony przez wszystkich, gdyż chory i bezczynny nikomu nie był potrzebny, jak wyszargany i wyświechtany łachman, nie nadający się nawet do kosza śmieciarki, zniszczony mechanizm, który nagle znieruchomiał. Lekarz, wezwany na żądanie chorego, zapisał mu jakieś środki patentowane, schował do pugilaresu stufrankowy banknot i odszedł obojętny, w przekonaniu, że od tego „kawałka“ zysku mieć już nie będzie, bo jedno z dwojga — umrze, albo się wyliże, nie wzywając go po raz drugi. Służba niechętnie zjawiała się na dzwonki chorego, więc Nesser postanowił spać jaknajwięcej i o niczem nie myśleć. Jako człowiek, który często miewał przemęczone nerwy i mózg, posiadał zdolność pogrążania się w „nirwanę“, jak nazywał stan suggestywnego bezwładu myśli.
Na trzeci dzień choroby zapukał ktoś nagle do drzwi jego pokoju. Nesser zdumiał się. Weszła pani Sauvier, obładowana paczkami. Bez powitania zaczęła mu robić gorzkie wyrzuty, że nie powiadomił jej o swej chorobie, że nie czuje, widać, jej prawdziwej przyjaźni dla siebie, że jest manekinem, pozbawionym uczuć ludzkich. Zrzuciła na kanapę okrycie i zaczęła się krzątać. Postawiła na stole bukiet kwiatów, ułożyła na talerzu owoce, nalała kieliszek starego porto i zmusiła chorego do wypicia. Potem obejrzała pokój i, otuliwszy Nessera w koce, przewietrzyła lokal,