Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skoku, i nagle, uderzając zaciśniętemi pięściami w stół, ciężko oparła się na nich, powstała i, patrząc nieruchomemi, ponuremi oczami, rzucać zaczęła słowo po słowie głosem surowym, syczącym:
— Niech będzie przeklęty kraj, jego rząd, jego lud, jeżeli żąda krwi synów, pod sercem matek wynoszonych dla życia, nie dla śmierci, nikomu niepotrzebnej, bezsławnej, poto jedynie, ażeby cesarz i generałowie mogli chełpić się zwycięstwem! Przeklinam... przeklinam!...
Te ostatnie słowa rzuciła jak wyzwanie, jak obelgę.
Podniosła dłoń, trzęsła nią i groziła, powtarzając:
— Syn... syn... syn...! Rumieńce na twarzyczce... złote włoski... oczki niebieskie... Synku! Synku!...
Zmieszane i zaniepokojone towarzystwo otoczyło zrozpaczoną kobietę i wyprowadziło ją z restauracji. Dziennikarze przyglądali się tej scenie w milczeniu. Gdy drzwi sali zamknęły się za wychodzącymi, George Rabbit podniósł oczy na Nessera i szepnął cicho:
Well?
— Zbiorowy „nadczłowiek“ rozpadł się, jak bałwan, ulepiony z gliny... — szeptem również odpowiedział reporter.
— I ja tak myślę! — mruknął Szwed.
— Nikt oprócz tych, którzy zbiorą jej plon, nie pragnie wojny! — szepnął znowu Nesser.
Damn! — wybuchnął Brown. — Ma pan rację, Mr. Bunge! Cesarz zdobędzie laury sławy i tytuł „Wielkiego“, jeżeli zwyciężą te chłopaki o niebieskich oczach, przemysłowcy — złoto, generałowie — ordery i awanse służbowe. Do stu dziurawych żagli! A coby wynikło, — gdyby tak cesarz i gene-