Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Publiczność rozchwytywała dzienniki i tuż na ulicy czytała, zapominając o wszystkiem. Wyczuwało się niepokój i głęboki wstrząs całego życia, niegdyś tak bardzo uregulowanego. Nesser przyglądał się uważnie tłumowi. Zdziwił się, bo, gdyby nie wiedział, że jest w Berlinie, i nie słyszał rozlegającej się dokoła mowy niemieckiej, byłby przekonany, że stoi na placu jednego z miast francuskich. W tłumie ciągle majaczyły czarne postacie kobiet w żałobnych strojach. Patrzyły przed siebie nieruchomym wzrokiem, zgnębione, blade i zrozpaczone. Nie wzruszały ich, a nawet zupełnie nie obchodziły wrzaski sprzedawców dzienników, krzykliwe nagłówki artykułów i telegramów wojennych. Oddały na wojnę wszystko, co miały najdroższego, i wiedziały, że tych, którzy odeszli, już nigdy nie ujrzą ich ponure, wyżarte łzami oczy. Mężczyźni z nachmurzonemi czołami przeglądali pisma. Entuzjazmu nigdzie nie spostrzegł Nesser. Uderzał go trwożny, ciężki nastrój, wytrącający ludzi ze spokojnych, sztywnych ramek codziennego życia.
O ile w pierwszym okresie wojny wybuchnął entuzjazm, gdy spokojnemu, pracowitemu i wyszkolonemu narodowi rząd berliński hałaśliwie przyrzekł rychłe, niemal natychmiastowe zdobycie Paryża i zwycięskie zakończenie wojny, — o tyle teraz, po klęsce nad Marną, po porażkach, zadanych mu przez Rosjan w Prusach Wschodnich, po rozbiciu armji generała Prittwitza, Auffenberga i Brudermana, po wycofaniu się generała Hindenburga z pod Warszawy — poryw rozbudzonych drapieżnych instynktów i niezachwiana wiara w zwycięstwo oręża niemieckiego ustępowały coraz bardziej biernemu, z