Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a musisz wiernie mi służyć, bo inaczej zamienisz się w kanarka, siedzącego w żelaznej klatce, Jednooki Pawle! Pamiętaj o tem i w dzień i w nocy! Ze mną niema żartów, wiesz przecie?
To mówiąc, Nesser starannie wkładał do pugilaresu paszport, wydany „szwajcarskiemu obywatelowi“ — Fryderykowi Bunge.
— Pomyślny dzień! — myślał reporter, jadąc do fabryki „Astra“, aby powiadomić przyjaciółki o swoim powrocie na front (obawiał się wyznać im prawdę) i o załatwieniu sprawy Bergeta.
Wieczorem wyprawił pożegnalną ucztę. Dziewczyny popłakały się, a gdy odprowadził je do domu, Marja, patrząc na przyjaciela załzawionemi oczami, szepnęła:
— Całego życia mi nie starczy, aby odwdzięczyć się panu za wszystko... za wszystko... Będę się modliła za pana, o jego szczęście, i o to, aby Bóg torował przed nim drogę... Będę bardzo tęsknić... bardzo się bać za pana!
Ruda Julja długo nie mogła nic powiedzieć. Z trudem ruszając purpurowemi wargami, które jeszcze bardziej płonęły, przez hamowane łzy rzekła nareszcie:
— Ja nie wiem... nie wiem... Czy pan jest człowiekiem czy jakąś istotą, której nie umiem nazwać!... Umrę chyba z tęsknoty teraz...
I nagle wybuchnęła spazmatycznym płaczem, powtarzając:
— Panie Henryku... Panie Henryku... jakżeż ja teraz żyć będę bez... pana?!
Było to wyraźne wyznanie miłosne.