Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

śmiałych artykułów. Nadmieniła też natychmiast, że podziela całkowicie logikę i cel, wyczuwane w myślach autora.
— Nie mogę tylko jednego pojąć! — mówiła. — Czy pan zamierza zreformować społeczeństwo, a szczególnie jego wyższą warstwę... nas...
Nesser odpowiedział z uśmiechem:
— Nie, pani, nie mam tego zamiaru bynajmniej! Nie chodzi mi tu o moralność! Chcę tylko, aby byle bydlak nie zawracał ludziom głowy i nie kazał im wierzyć, że jest amorkiem rafaelowskim... Nie lubię maskarady, czuję do niej wstręt, jak do największego tchórzostwa. Tak wielki „obywatel świata“, jak Napoleon, w rozmowie z Talleyrandem nie obawiał się otwarcie wyznać, że uważa się za „łotra z gruntu“, a jednak nie utracił ani krzty przez to na wielkości i uroku. Tymczasem byle drobne, zamorusane prosię kwiczy, że nie jest prosięciem, tylko — latoroślą przyszłego, wspaniałego lwa! Tę ohydną śmieszność zwalczam przy każdej sposobności!
— Pan jest szlachetny i uczciwy! — zauważyła dama i z ostrem zaciekawieniem spojrzała na niego.
Nesser wybuchnął głośnym śmiechem.
— Jestem reporterem od sensacyj! — rzekł, naśmiawszy się dosyta. — W tej roli nie mogę być ani szlachetnym, ani uczciwym! Ani jedna, ani druga cnota w moim fachu nie popłaca bynajmniej!
— Usiłuje pan poniżyć się w moich oczach? — spytała, nie spuszczając z roześmianej twarzy dziennikarza badawczego spojrzenia.
— Znam panią zaledwie od kilku minut i muszę wyznać szczerze, że ani trochę nie zależy mi na