Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żala się nad ciężkim losem bezrobotnych, robotników i nędzarzy, których bez wahania posyła w kilka dni później w objęcia niechybnej śmierci; społeczeństwo troszczy się o podniesienie moralności, o złagodzenie obyczajów i zwalczanie instynktów pierwotnych i to samo społeczeństwo nazywa zdrajcami i zbrodniarzami tych, którzy nie mają chęci wypuszczać wnętrzności sąsiadom ani też sami poddać się tej operacji; wynosimy na szczyty sławy i uwielbienia naszych genjalnych ludzi, lecz oto wybiła godzina wojny, i z całą obojętnością spoglądamy, jak zwłoki tego genjusza wrzucają do jednego dołu z zabitemi wyrzutkami społeczeństwa!
Umilkł i nerwowym ruchem ściągnął rękawiczki. Był zły teraz, że wdał się w rozmowę z jakąś starowiną i to na tak poważny temat. Staruszka, niezmieszana zbyt porywczą mową sąsiada, cichutko się śmiała i szeptała:
— Właśnie! właśnie! Wojna odmiata wszelkie fałsze, wszystko, co nie jest prawdziwem życiem... Odmiata, odrzuca twardą i pewną ręką wszystkie obłudy i wszystkich kłamców... Zmusza społeczeństwo do ukazania swej duszy, nagiej i nie zawsze pociągającej; zniewala chociażby na krótki tylko okres czasu mówić szczerze, myśleć nietylko o sobie, lecz o kompanji swojej, pułku, armji, o całym narodzie! Naród! Jego to pragnienia i jego życie ustalają moralność i prawo... Ludzie są twórcami praw, a nie odwrotnie... Tchórz może być rozpaczliwym szaleńcem, lecz nie bohaterem...
— Niechże pand nie mówi o tem, czego nigdy nie widziała! Znałem kaprala Mollin, anarchistę, wroga Wojny, który umarł bohaterską śmiercią... widzia-