Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

graficzną dokładnością całkiem inną opinję o sobie, wypowiedzianą przed miesiącem, właśnie z powodu tych samych cech mego umysłu!
Istotnie, słuchając wywodów generała, reporter przypomniał sobie rozmowę dwóch nieznajomych panów w dniu, gdy szczęśliwy przypadek odsłonił przed nim tajemnicę wybuchu wojny.
— Całkiem inna opinja! Ani słowa nie było tam o zasługach moich i wdzięczności społeczeństwa, ani też o szacunku dla mnie. Cha! cha! cha! — śmiał się Nesser, drwiącym wzrokiem patrząc na generała.
— Niestety, w społeczeństwie spotykają się często ludzie krótkowidzący, a raczej daltoniści — zauważył.
— Chyba! — zawołał Nesser, nie mogąc powstrzymać wybuchu złośliwej wesołości. — Chyba!
Bitwa nad Marną była zakończona. Nikt już nie wątpił, że wojna wejdzie w nową fazę. Miała to być wojna okopowa, obliczona na wyczerpanie i znużenie. Wtedy to właśnie lord Kitchener na zapytanie pewnego dziennikarza amerykańskiego o przewidywanym terminie zakończenia wojny, odparł spokojnie:
— O! Ona się dopiero zaczyna. Zwycięży ten, kto posiada nerwy z lepszej stali.
Przeciwnicy tymczasem szukali najdogodniejszych pozycyj i staczali o nie zacięte walki. Wojna narazie straciła jednak swoją podniecającą ostrość. Henryk Nesser postanowił powrócić do Paryża. Czuł się zmęczonym i miał pewne plany na najbliższą przyszłość. Chciał omówić z Rumeurem różne projekty. Wsiadł więc do pociągu, odchodzącego do Paryża, wesoły, jak student, który wybrał się na wakacje do domu. We wskazanym mu przedziale