Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wellsie, Mollinie, a przecież tysiące innych poległo tegoż dnia! Czy mam i po nich rozpaczać?!
Syknął pogardliwie i, podnosząc głowę, rzekł:
— Ich już niema, a ja jeszcze żyję!... Cały świat stoi przede mną otworem! Żyję!
Zaśmiał się głośno, triumfująco.
Z zawodzeniem wściekłem nadleciał zdaleka ciężki pocisk, upadł poza wzgórzem, rzygnął ogniem, piaskiem i dymem, targnął ziemią i powietrzem, ogłuszył rozpasanym, jazgotliwym hukiem.
Skądś, już zdaleka odpowiadały mu beztroskie głosy żołnierzy:
It’s a long, long way...
Ciężkie młoty biły o ziemię, wykuwały śmierć i myśli...
Nessera porwała nagle wściekłość. Zaklął ohydnie, lecz po chwili, nie zdając sobie sprawy, podchwycił słowa śpiewki żołnierskiej o dalekiej drodze do nieznanej, nieistniejącej zapewne Tipperary.