Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wiedział, że zasiąg jej będzie szerszy niż za panowania Ludwika? Widział starą, pracowitą maszynę, która jak olbrzymi sierp, musiałaby ścinać teraz głowy nietylko „wściekłej czeladzi królewskiej“, lecz jeszcze innych zawlec pod nóż trójkątny — przemysłowców, obszarników, inteligentów — „wrogów ludu“? Mollin — rewolucyjny marzyciel, ideowy przeciwnik swego kapitana, pędził za nim, Mollin — syndykalista, nie uznający ojczyzny, wynosił z bitwy rannego dowódcę, dla którego ojczyzna była celem ofiarności... Hipnoza wojny? Sugestja odwagi? Jakież to łatwe, zdawkowe rozwiązanie zagadki! Jakiś wewnętrzny, natrętny głos coś mu podpowiadał, podszeptywał. Nesserowi zdawało się, że był to głos Jimmy Brice’a, — przerywany śmiechem rudego Wellsa. „Staliśmy się kółkiem mechanizmu. Wypadniemy z tego systemu dopiero wtedy, kiedy nikogo z nas nie pozostanie!“ Nie! Nie! Istnieje coś większego, niezrównanie potężniejszego, coś — co warte jest pchnięcia bagnetu, uderzenia stalowego czerepu granatu! Gdyby tak poznać tę przeolbrzymią potęgę, pojąć ją, o, jakiż spokój i jasność ogarnęłyby wtedy duszę, odczuwającą boleśnie nieznośne brzemię niewiedzy!
Nesser uprzytomnił sobie nagle myśli swoje i niepokój, ogarniający go. Podniósł ramiona i szybko, z siłą opuścił, jakgdyby strząsając z siebie nie wiedzieć skąd spadający ciężar. Obejrzał się z ciekawością dokoła i zacisnął zęby. Przez twarz przebiegł mu skurcz ni to śmiechu, ni to nienawiści.
— Umarli... nie żyją... no, i dlaczegóż mam rozpaczać? — spytał na głos. — Chcieli wojny — zebrali jej żniwo... Psia krew! Myślę o Langlois,