Strona:F. A. Ossendowski - Kruszenie kamienia.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sem wyrzekł stary oficer i nagle się podniósł. — Plan się uda. Anglicy dopomogą w tem! It must be done!
Usiadł znowu i z zupełnym spokojem jął nabijać fajkę z taką miną, jakgdyby nic nie był powiedział, a nawet nikogo nie słyszał. Nesser przypomniał sobie Johna Wellsa, gdy po straszliwej porażce na ringu boksowym, przychodził do biura i pracował, nie zdradzając ani bólu, ani znużenia. Musiał pracować podług ustalonego planu i zobowiązania, i — pracował wytrwale, sumiennie. It must be done! Napozór — żadnych innych pobudek, żadnych innych myśli wobec najbliższego zadania. System, plan i przynależność do nich... To — wszystko! Logika systemu i — nic więcej. Nie można zdobyć bramki na boisku piłki nożnej, nie kopiąc jej nogą. Nie można przebrnąć dżungli Centralnej Afryki, nie pocąc się. Nie można wypełnić planu bitwy bez postanowienia zwycięstwa lub śmierci. To jest takie proste, racjonalne, logiczne!
— I — wspaniałe! — mimowoli mignęła Nesserowi myśl. Z szacunkiem spoglądał na oficerów, którzy nie mówili już więcej o bitwie, tylko o rzeczach codziennych, wiadomościach z gazet lub nowinach, które dostarczyła poczta.
Nesserowi przyszło nagle na myśl nowe pytanie:
— Z wojny największe zyski ciągną przemysłowcy, bankierzy. Kto wie, czy nie oni są zakulisowymi podżegaczami? — spytał, pokolei patrząc na wszystkich.
— Zyski osiągną państwa zwyciężające — odparł Wells. — To naturalnie wchodzi w rachubę...
— I dlatego posyłają pokojowo nastrojonych ludzi na śmierć? — rzucił nowe pytanie reporter, a szyderstwo błysnęło w jego oczach.